Ewangelia według Warwasa


Atmosfera zrobiła się familijna. Film, niestety, taki nie będzie” - tak zapowiedział swój własny obraz Bartosz Warwas. I oczywiście, można się z tym stwierdzeniem w pełni zgodzić. O „Jaskółce” można powiedzieć wiele, filmem familijnym nazwać go jednak nie sposób.


Poruszający dramat w reżyserii Bartosza Warwasa to film nietypowy. Zarówno ze względu na temat, jak i na konwencję. Autor twierdzi, że w realizm nie wierzy. Ani w ten psychologiczny, ani w aktorski. Stąd też pójście w stylistykę karykatury, bo ona daje więcej możliwości. I nie sprowadza się do prostych reakcji przyczyna-skutek. Zarzut, że może taka konwencja po prostu pomaga w ukryciu słabej gry aktorskiej Warwas zbił natychmiastowo. Film miał wyglądać w taki sposób już od samego początku, na etapie snucia planów, dotyczących jego realizacji. Karykatura jest bardziej realna. Jest bliższa życiu.

Głównym źródłem inspiracji, jak twierdzi Warwas, stała się przeczytana kiedyś notka prasowa. Dotyczyła ona historii pewnej Amerykanki, która w dzieciństwie została zgwałcona przez własnego ojca. Wydarzenia te wywołały w niej taką traumę, że wyrzuciła je z pamięci. Dopiero kilkanaście lat później powróciły do jej świadomości. W efekcie – dopuściła się morderstwa na swym dawnym oprawcy.

Historia ta zapadła w pamięć młodemu reżyserowi, nie miał on jednak pomysłu, jak przekuć ten dramat w konkretny obraz. Dopiero odsłuchana przypadkiem piosenka „Jaskółka uwięziona” Stana Borysa pozwoliła Warwasowi na stworzenie koncepcji filmu. Jak sam twierdzi: „Finałową sekwencję filmu widziałem przed oczami. Inni mieli prościej, my mieliśmy tylko koniec i musieliśmy się cofać, żeby stworzyć spójną całość.”

Jednak utwór muzyczny nie jest jedynym istotnym motywem, na którym oparł się Warwas. Równie ważnym, o ile nie ważniejszym, jest wątek biblijny, który porządkuje cały film. Sam reżyser twierdził, że jego obraz to nie głos przeciwko religii, ani też – apoteoza religijności, jak uznali co odważniejsi widzowie. Prosta, czasem nawet prostacka religijność, to wiara charakterystyczna dla ludzi z nizin społecznych, których życie podporządkowane jest obrządkom, skupione właśnie wokół czasu liturgicznego. Stąd też nietypowy układ filmu, żywcem wyjęty z Nowego Testamentu.

Reżyser twierdzi też, że jego obraz to pierwszy pełnometrażowy film, jaki powstał pod patronatem Łódzkiej Szkoły Filmowej w ramach zajęć edukacyjnych. Mimo kilku przeszkód, produkcja została zrealizowana, a władze Uczelni dopiero po rozpoczęciu zdjęć dowiedziały się, że mają do czynienia z filmem pełnometrażowym – śmiał się Warwas.

I choć jedna jaskółka wiosny nie czyni, to ta jedna „Jaskółka” może być dla Bartosza Warwasa ważnym krokiem, który na stałe zapisze go w polskiej kinematografii.

Kasia Łomotowska
Relacja ze spotkania po projekcji filmu "Jaskółka", reż. Bartosz Warwas, konkurs FROM POLAND

Komentarze