Wczoraj odbyła się kinowa premiera filmu „Szkoła uwodzenia Czesława M.” Aleksandra Dembskiego. Tego filmu nie mogło zabraknąć na Tofifeście. Po projekcji w klubie Od Nowa mogliśmy spotkać się z jego reżyserem oraz Jakubem Kamieńskim.
Czesław
Mozil na dobre zagościł w tegorocznej edycji Tofifestu. We wtorek odbył
się koncert Czesław Śpiewa Solo Act.
Natomiast wczoraj, w dniu kinowej premiery, odbył się w ramach pasma From
Poland pokaz filmu „Szkoła uwodzenia Czesława M.”, nagrodzony przez publiczność
festiwalową gromkimi brawami. Po filmie mogliśmy się dowiedzieć od Aleksandra
Dembskiego i Jakuba Kamieńskiego, czym uwiódł ich Czesław.
Czesław uwodziciel
Reżyser
„Szkoły uwodzenia Czesława M.” zdradził jak to się stało, że w tytułowej roli
obsadził nie zawodowego aktora, a muzyka. Czesław uwiódł mnie swoim
szaleństwem. Szukałem kogoś, kto jednocześnie byłby hulaką ale też budził
sympatię. Przypadkowo dowiedziałem się, że Mozil na Pudelku napisał, iż
chciałby kiedyś zagrać w filmie. Zdobyłem numer, zadzwoniłem. Nie odebrał.
Czekałem kilka godzin, tracąc już nadzieję, kiedy odebrałem sms-a: „Kto dzwoni
i w jakiej sprawie?” Napisałem, że jestem reżyserem i że robię film o kobietach
i alkoholu. Czesław odpisał: „Coś o tym wiem. Pogadajmy.” I tak się zaczęło.
Na
planie okazało się, że Czesław Mozil świetnie sprawdza się w roli
aktora-amatora, stwierdził Dembski. Paradokumentalna konwencja filmu wymagała
delikatnego i subtelnego aktorstwa, aby całość wyglądała możliwie
realistycznie. A że granica pomiędzy Czesławem Mozilem a Czesławem M. jest
trudna do wyznaczenia i dość płynna, to efekt został osiągnięty. Jakub Kamieński
dodał: Nie czułem, że pracowałem z amatorem. Czesław jest profesjonalistą i
świetnie realizował dość precyzyjne wskazania ze scenariusza.
Prawdziwe zmyślenie
Przez
pierwsze kilka minut seansu można odnieść wrażenie, że „Szkoła uwodzenia
Czesława M.” będzie filmem dokumentalnym o Mozilu. Konwencja typowego dokumentu
o gwieździe, z wypowiedziami innych ludzi show biznesu od Manna po Nergala,
zdjęcia z prób i koncertów. Tak reżyser wkręca widzów w historię Czesława M, w
której tracimy orientację co jest prawdą, a co fabularnym zmyśleniem. Dembski
wskazywał na inspiracje czeskim kinem, szczególnie filmami Petra Zelenki w
konwencji udawanego dokumentu.
A czy
szkoła uwodzenia i przedstawione sposoby podrywu zostały zmyślone? Nie, podryw na anakondę, kotwiczenie na
cukier, hipnoza – to wszystko metody, które reżyser podpatrzył w jednej ze
szkół uwodzenia funkcjonujących w Polsce. Spytany o swój sposób uwodzenia Jakub
Kamieński odpowiedział: Jestem bardzo
długo w związku, więc nie pamiętam jak się uwodzi (śmiech).
Portret Polaków w upadłej stoczni A. D. 2016
Paradokument
o celebrycie, który ucieka ze świata show biznesu. - Tak można by streścić
„Szkołę uwodzenia Czesława M.” Ale byłaby to charakterystyka niekompletna. Film
portretuje polaków oraz polską rzeczywistość – zarówno tę wielkomiejską, znaną
z telewizji, jak i tę bardziej prowincjonalną. Imprezy, kulisy wielkich
telewizyjnych programów rozrywkowych z jednej strony. Z drugiej, stocznie
redukujące liczbę pracowników, spirala zadłużenia w jaką wpadają zwalniani
ludzie, a nawet afera Amber Gold. Przede wszystkim jednak, film pokazuje
zwykłych ludzi i ich marzenia, które próbują spełniać. Jakub Kamieński
stwierdził, że paradoksalnie dla aktora to większa trudność. Łatwiej zagrać
psychopatę, czy seryjnego mordercę, niż zwykłego człowieka, który specjalnie
niczym się nie wyróżnia.
Czeski film – polskie reakcje
Z
sali padło do twórców pytanie, czy nie boją się niezrozumienia konwencji filmu
i fali hejtu. Pytanie potwierdzają pierwsze komentarze na portalu Filmweb z
premierowych pokazów. Reżyser stwierdził: Nie boimy się hejtu. On na pewno będzie. Zawsze się pojawia. Ale
trudno. Chcieliśmy zrobić właśnie taki film. Z drugiej strony „Szkoła
uwodzenia” jest rozwinięciem pomysłów z „Basi z Podlasia” która została dobrze
przyjęta przez publiczność chociażby na Nowych Horyzontach, więc
zaryzykowaliśmy. Na koniec Dembski wyznał: Zawsze chciałem kręcić takie
filmy jak Bergman czy Tarkowski. A wychodzi mi z moich filmów bardziej Allen
czy Zelenka. Ale nie przeszkadza mi to. Mimo aspiracji lepiej się czuję w konwencji komediowej.
Adrian Stelmaszyk
Komentarze
Prześlij komentarz