„Jedna rola rozpisana na dwie kobiety“ - spotkanie z Jowitą Budnik


„Ptaki śpiewają w Kigali“ to opowieść niełatwa w odbiorze. Wiele wyjaśniła wcielająca się w ornitolog Annę Keller - Jowita Budnik podczas spotkania z widzami po projekcji filmu.

„Kobiety w  kinie są ciekawsze“
Powstało około 20 wersji scenariusza. Długo planowano, że w filmie będą dwie główne role - biały mężczyzna, w którego wcielić się miał Andrzej Chyra i czarnoskórej kobiety. „Romans z ludobójstwem w tle byłby tani. Dobrze, że uwolniono historię z tego typu emocji“ - mówi Budnik na spotkaniu. „Poza tym, kobiety w kinie są ciekawsze“ - dodaje.

Jedna rola rozpisana na dwie kobiety
Budnik opowiadała o swojej relacji z debiutującą w kinie, ale niezwykle utalentowaną Eliane Umuhire. Zdjęcia rozpoczęto w Polsce. Wtedy, przez 3 miesiące Eliane i Jowita niemal się nie rozstawały. Po powrocie dziewczyny do Rwandy kontakt się urwał. Na zdjęciach w Afryce znów się zbliżyły. Teraz spotykają się na festiwalach, ale Budnik zapewnia, że nie zostały najlepszymi przyjaciółkami. „Próbowałam zanalizować tę relację. Nie jest oczywista tak samo jak więź naszych postaci nie jest łatwa" - tłumaczy aktorka. „Nasze postaci nie potrafią żyć ani ze sobą ani bez siebie. Można powiedzieć, że w filmie jest jedna rola rozpisana na dwie kobiety“ - dodaje Budnik.



Jowita Budnik

Wśród Tutsi i Hutu
Jowita Budnik pierwszy raz odwiedziła Rwandę w 2013, wówczas tylko na dwa tygodnie. Z wyjazdu wróciła niezwykle poruszona. „Byłam wściekła, że pochylam się nad sobą, a nie nad tamtym miejscem i społecznością“ - opowiada aktorka. Zdjęcia w Afryce realizowano przez 3 miesiące. Budnik zostawiła na ten czas rodzinę, ale jak twierdzi: „separacja od codzienności pozwala być ciągle skupionym na pracy“. Wszystkie filmy, w których wystąpiła powstały na wyjeździe. W Rwandzie nakręcono tylko kilka filmów w historii, w których wystąpili tamtejsi aktorzy. Joanna Kos-Krauze wiedziała, że w rolę Claudine musi wcielić się ktoś, kto żył w Rwandzie w trakcie ludobójstwa. Budnik na spotkaniu nie mówi jednak o prywatnej historii Eliane. Nawet twórcy filmu nigdy w pełni nie dopytali o to rwandyjskiej aktorki. „To sprawy niesamowicie delikatne“ - tłumaczy Jowita. Zwraca też uwagę na aspekt prawny. W Rwandzie zabrania się mówić o tym po jakiej stronie sporu się było. Tylko w kwietniu, kiedy masakry się zaczęły, wspomina się zmarłych. „Rwanda to kraj, który przeszedł jedną z najgorszych gehenn. Nikt ich nie najechał. Konflikt był wewnętrzny. Trzeba było wypracować mechanizmy życia razem" - mówi Budnik.

„Ptaki śpiewają w Kigali“ zdobywają uznanie na festiwalach w kraju i zagranicą, co zdaniem Jowity Budnik, wynika z ich uniwersalności. Film jest także bardzo pożądany w Afryce. „Wiem, że kino nie zmieni świata, ale może uświadamiać ludzi“ - mówi Budnik. „Ptaki śpiewają w  Kigali" zwiększają w odbiorcach świadomość mechanizmu powstawania nienawiści. Gdy rozpoczynano pracę nad produkcją, nikt nie spodziewał się napływu fali uchodźców do Europy. Życie nadało filmowi nowe znaczenia.

Zuzanna Kuffel

Komentarze