W niedzielne popołudnie mogliśmy uczestniczyć w niezwykłym spotkaniu z artystyczną rodziną Smużnych. Anegdoty i wspomnienia przeplatane były wyznaniami pełnymi wzruszeń i humoru. Do pełni rodzinnego spotkania brakowało tylko ciasta, herbaty i Marcina Gładycha.
Fot. A. Chmielewski
Smugi
Spotkanie poprzedzone było premierową projekcją filmu „Smugi” Marcina Gładycha w ramach pasma „Pokazy specjalne”. Półgodzinny dokument spina narracyjnie wywiad z Wiesławem Smużnym, który przeprowadziła Natalia Waloch-Matlakiewicz. „Małą spowiedź” ilustrowały ujęcia z wystaw, pracy nad kolejnymi dziełami oraz wypowiedzi pozostałych członków rodziny: żony Marii, synów Dominika i Radosława wraz z żonami i dziećmi. Całość dopełniała muzyka Rafała Kołackiego. Film został przyjęty owacjami publiczności, pośród której było wielu znajomych i przyjaciół artystycznej rodziny.
Warsztat filmowy, warsztat artystyczny
W spotkaniu po filmie poza rodziną Smużnych w składzie: Wiesław, Maria, Radosław, Iza, Zofia i Nil udział wziął też współreżyser i operator Adam Fisz oraz montażysta Jacek Banach. Jarosław Jaworski rozpoczął pytaniem do twórców filmu o prace nad materiałem. Surowy materiał miał ponad 4 godziny, z których zmontowany został 33-minutowy obraz. Pierwsze zdjęcia nakręcono już w 2015 roku. Adam Fisz podziękował całej rodzinie. Jestem wdzięczny, że dopuściliście nas do siebie, że otworzyliście dla nas przestrzeń swej prywatności.
Jak wspominał Radosław Smużny: "Smugi" są efektem ciężkiej pracy. Czasem było to dla nas uciążliwe, bo Marcin czy Adam dzwonili do nas, że dziś coś nakręcimy, bo jest cieplej, jest dobre światło słoneczne i możemy wyjść w plener. Ale efekt był zdecydowanie tego wart.
Mała spowiedź
Wiesław Smużny nie znał na początku koncepcji filmu. Nie wiedziałem, że będzie taki rodzinny. Ten film wyciągnął ze mnie różne prywatne fascynacje i informacje, którymi nie dzieliłem się wcześniej z szerszym gronem. To, co mówię w Smugach to taka moja mała spowiedź. Jestem zadowolony z tych wypowiedzi. Tym bardziej, że jak mówię, to nigdy później nie pamiętam, co mówię. Moja żona ma czasem o to pretensje. Ale taki mój charakter, że myśl wypiera myśl. A w filmie zostało to uchwycone i zachowane. Sam zresztą dowiedziałem się o sobie ciekawych rzeczy po jego obejrzeniu. Radosław Smużny nie krył wzruszenia. Nie widziałem tego filmu wcześniej i podczas projekcji poleciały mi łzy. Wskazując na rodziców wyznał: Ci ludzie. Spójrzcie na nich. 40 lat ich kocham. I jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Mając takich rodziców i mogąc przekazywać artystyczne pasje swoim dzieciom.
Smugi 2?
Kilkukrotnie podczas spotkania padła sugestia, aby kontynuować "Smugi". Powody są co najmniej trzy. Pierwszy, to jeszcze trzy i pół godziny materiału, który pozostał z nakręconych zdjęć. Drugi, to fakt, że rodzina Smużnych cały czas jest niezwykle aktywna na polu artystycznym, więc byłoby o czym opowiadać. A ostatni powód wydaje się najważniejszy – rośnie trzecie pokolenie z równie artystycznym zacięciem. Zofia, córka Radosława i Izy eksperymentuje z farbami, a syn Dominika i Justyny realizuje się grając na skrzypcach. Zarówno goście spotkania, jak i publiczność wysłała pozytywną energię i życzenia szybkiego powrotu do zdrowia reżyserowi Marcinowi Gładychowi. Więc pozostaje nam mieć nadzieję, że jego kolejnym filmem będą "Smugi 2".
Fot. A. Chmielewski
Adrian Stelmaszyk
Zakładam, że chodzi o mnie, więc chciałbym poinformować autora tego artykułu, że moja mama nie ma na imię Justyna.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Franciszek Smużny, syn Dominika Smużnego