Wkraczanie w nowe
rejony ludzkiej świadomości, zmuszanie widza do odcięcia się od rzeczywistości i
odczuwanie takich emocji, jakich nigdy nie odczuwaliśmy. To wszystko jest już w
naszym zasięgu. Wystarczy założyć okulary Virtual Reality. Dzięki nim
znajdziemy się w innym, wirtualnym świecie. Czy one zastąpią nam współczesne
kina? Na to pytanie szukali odpowiedzi uczestnicy ostatniej debaty na Tofifest
2015, która odbyła się o 17:30 w Od Nowie.
Podczas gdy na ekranach filmowych centrum
festiwalowego wyświetlane były ambitne projekcje filmowe, tuż obok, przed
wejściem do sali, mogliśmy poznać nową technologię i założyć tzw. okulusy. W poprowadzonej przez Jarosława Jaworskiego debacie na temat przyszłości kina wzięli
udział: Wiesław Kot,
krytyk
filmowy, Maciej Zasada, założyciel Le Polish Bureau, polskiego
oddziału interaktywnej firmy produkcyjnej UNIT9 oraz Paweł Surgiel, założyciel
i General Manager Vizao – interactive multimedia.
„Kiedyś książka broniła się
przed kinem, teraz kino broni się przed Internetem i grami, a także przed
wirtualną rzeczywistością. Ale ona nie zastąpi kina. Headset do tego świata jest
czymś oprócz, nie zamiast”. Tak mówił Paweł Surgiel, sugerując tym samym, że
nowa technologia nie jest w stanie sprawić, że zaprzestaniemy oglądać produkcje
w sali kinowej.
Google video oprócz kaskady zalet posiadają
też spory zbiór wad. Podstawową jest krótki czas użytkowania. Przeciętny
użytkownik tego wspaniałego urządzenia nie jest w stanie podziwiać
wyświetlanego pokazu dłużej niż 15 min. Składa się na to kilka rzeczy, m.in. ciężar,
ograniczenia ludzkich zmysłów i percepcji. Innym, dosyć zaskakującym minusem
wirtualnej rzeczywistości są nieograniczone możliwości wpływania ich działania
na ludzkie zachowanie. W bardzo krótkim czasie, dzięki określonemu materiałowi
udostępnionemu na okulusach mogą one wywołać skrajne emocje. „Jesteśmy w stanie
uszkodzić naszego odbiorcę” - tymi słowami Paweł Surgiel wzbudził niepokój
widzów debaty. „Mdłości, ataki drgawek, bezsenność, stany lękowe. Wszystko, co
jest smutne i straszne, można spotęgować, ponieważ widz jest odcięty od całego
świata. To jest największa broń tej technologii”.
Wracając jednak do głównego pytania – jak
będziemy oglądać filmy w 2030 roku? Zniesienie idei kin jest abstrakcyjne. Z
prostego powodu: jesteśmy ludźmi, istotami socjalnymi. Dążymy do kontaktów
interpersonalnych. To się nigdy nie zmieni, dlatego wybór zamknięcia się w
czterech ścianach z okularami na nosie zamiast wspólnej interpretacji dzieła,
jest mało realny.
Jednym z rozwiązań na połączenie
rzeczywistości wirtualnej i realnej może być pomysł Macieja Zasady. Przypuszcza
on, że dzięki rozwojowi techniki możliwe jest oglądanie projekcji filmowej
poprzez okulary Virtual Reality i jednoczesne odczuwanie emocji razem z nawet
100 000 ludzi. Takie możliwości daje nam oczywiście Internet. Wystarczy, że
przeniesiemy się do tzw. „waiting room-ów”. Wchodząc tam, będziemy mogli razem
z innymi odbiorcami czekać na film, rozmawiać i dzielić się wspólnymi
doświadczeniami.
Kino przechodziło długą drogę ewolucji. Najpierw
pojawił się dźwięk, potem kolor i efekty 3D, coraz lepsza rozdzielczość, aż w
końcu formaty cyfrowe. Któż może przewidzieć, co będzie dalej? Kino cały czas
ewoluuje i to jest proces bardzo dynamiczny. Kiedyś projekcja zostanie
zastąpiona wielkoformatowymi wyświetlaczami, które dadzą nam jeszcze lepszy
odbiór obrazu. Możliwe, że pojawią się bardziej nowatorskie i innowacyjne
rozwiązania. Należy się więc uzbroić w cierpliwość, a tymczasem udać do kina na kolejny wartościowy film.
Ania Gamelska
Komentarze
Prześlij komentarz