Wojcieszek o (Nie)Wojcieszku. Spotkania Tofifest 2015


Drugi dzień TOFIFEST to przede wszystkim liczne spotkania z twórcami reprezentującymi bardzo różne podejścia do kina. Jednym z nich był Przemysław Wojcieszek, który przyjechał na festiwal z Berlin Diaries – nietypowym filmowym dziennikiem z reżyserem w roli głównej.

Przemysław Wojcieszek podczas spotkania na Tofifest, fot. Wojciech Szabelski

Jak mówi sam twórca: „Bardzo potrzebowałem tego filmu, by przepracować swoje problemy. To kawałek życia w szczególnym momencie”. Jednak tak jak literackie dzienniki noszą silne piętno autorskiego (auto)kreacjonizmu, tak Berlin Diaries nie są po prostu zapisem pewnego okresu życia. Jak przyznaje reżyser, zawierają one sporo elementów fikcyjnych, czy może raczej fikcyjną strukturę fabularną. Taka struktura oraz zaangażowanie do projektu aktorki Joanny Łaganowskiej pozwoliły twórcy na pewne uspójnienie i uporządkowanie opowieści, choć nadal daleko jej do klasycznej filmowej linearności narracji.

Zainspirowany kilkoma podobnymi dziełami (jak chociażby Arirang Kima Ki-Duka) twórca w swym filmowym - dość ekshibicjonistycznym - eksperymencie bada granice tego, co może być kinem, a co już nim nie jest. Doświadczenie to okazało się dla Wojcieszka bardzo szczególne, pod wieloma względami wymagające. „Nie jestem aktorem, więc opowiadanie o sobie, nawet jeśli to fikcja, jest strasznie trudne”. Sądząc po reakcjach publiczności, Berlin Diaries są sporym wyzwaniem także dla widzów, jednakże owo początkowe poczucie dyskomfortu i zniecierpliwienia gdzieś w końcu zanika, za to pojawia się chęć wdania się w dialog, dyskusję, a wręcz kłótnię z filmowym (Nie)Wojcieszkiem, zaś tematem może być wszystko: życie, śmierć, miłość, piękno i brzydota, nuda, bieda, miasto i natura, kino i aktorstwo. Kamera jako sposób nie tylko rejestrowania, ale i dotykania świata.

Ewa Pakalska 

Komentarze