Kobieta pod presją. Spotkanie z Martą Nieradkiewicz

Od dłuższego czasu żyję w przekonaniu, że nic już mnie w tym polskim kinie nie zaskoczy. Zdarzają się jednak filmy takie jak ten, mówiące o sprawach, o których niby wszyscy wiedzą, ale rzadko się je nam tak dobitnie uświadamia. Dziękuję za to. – taki komentarz do twórców padł ze strony publiczności po projekcji filmu "Dzikie róże", który wywołał burzliwą dyskusję na temat prowincjonalnego patriarchatu i bezsilności kobiety wobec niego.

Rozchwytywana ostatnio wśród niezależnych twórców, ceniona aktorka teatralna i filmowa oraz laureatka Festiwalu w Gdyni – Marta Nieradkiewicz, odwiedziła nas w tym roku wraz z Piotrem Bartuszkiem, reżyserem obsady. Ona wdała się w emocjonalną dysputę na temat sytuacji swojej bohaterki, on zdradził nam pikantne szczegóły z pracy na planie.

Jak żyć?

Często w dyskusji powracał temat sposobu zobrazowania polskiej wsi w filmie. Problemy braku wsparcia w samotności, zaściankowego myślenia, niekwestionowania status quo, zamknięcia w rolach społecznych. Zwracano uwagę na całkowitą bezradność kobiety wobec oczekiwań osaczającej ją społeczności, narzucanych jej wzorców szczęścia (dom, rodzina, wystawne uroczystości). Porównano prowincję do mediów społecznościowych, gdzie każdy każdego ocenia, wypowiada sądy. Aktorka odniosła się także do komentarza sugerującego, że presja nie dotyczy tylko kobiet, mężczyźni także są ofiarami uwarunkowań społeczno-kulturowych – To prawda, wszyscy tam mają rolę do odegrania, od której nie mogą uciec. Mężczyźni mają wyjeżdżać, kobiety mają czekać.

Obraz samotnej kobiety budził także skojarzenia z rolą Marty w Zjednoczonych stanach miłości Wasilewskiego. Z inspiracji filmowych aktorka wymienia m.in. filmy braci Dardenne (szczególnie Milczenie Lorny) oraz Michaela Haneke. Te obrazy ukształtowały w dużym stopniu wrażliwość filmową reżyserki oraz obsady.

Aktorski maraton

Anna Jadowska, reżyserka i scenarzystka Dzikich róż, pisała główną rolę specjalnie z myślą o Nieradkiewicz. Marta z początku nie była przekonana do scenariusza, romans mężatki z nastoletnim chłopakiem w tak małej wsi wydawał się artystce nieprawdopodobny. Dopiero spotkanie z kobietą, która przeżyła dokładnie to samo, co bohaterka filmu, zmieniło jej perspektywę.

Pokazanie złożoności życia wewnętrznego Ewy, emocjonalnych ciężarów napierających na nią ze wszystkich stron, było dla aktorki ogromnym wyzwaniem. Kluczem w kreacji okazał się pomysł przedstawienia bohaterki non-stop zmęczonej. Nieradkiewicz przed każdym ujęciem robiła intensywne kilometrówki, by całkiem się zatracić w życiowym przeforsowaniu protagonistki.

Erotyczna natura

Szczególną uwagę Bartuszeka przy czytania scenariusza zwrócił uwagę erotyzm, wyjątkowy związek seksualności z dziką przyrodą – dotykiem kolczastych róż i brzęczeniem trzmieli. Istotny wpływ na stylistykę filmu miała mieć także inspiracja malarstwem Wyetha – obrazy samotnych postaci ludzkich pośród bezkresnej natury. W swoich wyborach castingowych kierował się w dużym stopniu fizycznością, tym jak będzie ona komplementować obsadzoną w głównej roli Nieradkiewicz.

Jak zdradza Piotr, Michał Żurawski został wybrany na rolę męża, gdyż był w stanie wiarygodnie zagrać nieczułego i agresywnego macho, który jednak z racji na swoją fizyczność nie był odpychającym niedźwiedziem, a autentycznie pociągającym facetem. Miało to wzbudzić wśród widzów wątpliwości w odbiorze tego bohatera.

Na postać czternastoletniego kochanka (aktor był pełnoletni!) wybrano naturszczyka ze wsi, w której odbywały się zdjęcia. Miał być absolutnym przeciwieństwem postaci Żurawskiego, fizycznie i duchowo. On też musiał jednak nadać bohaterowi pewną niejednoznaczność, jego „anielskość” w opozycji do męża miała być ułudna. Młody wykonawca również spisał się na medal i teraz zaczął własną karierę aktorską.

Byłam dla nich ciocią

Piotr Bartuszek przyznaje, że najtrudniejsze w jego zawodzie bywa obsadzanie i pracowanie z dziecięcymi aktorami. Szczególnie, gdy chodzi o bardzo małe dzieci, których nie da się „prowadzić”, w takim znaczeniu jak dorosłych. Taki Haley Joel Osmont trafia się raz na milion, przez większość czasu to udręka, ponad moje siły. – mówi reżyser castingu. Jednak bardzo zachwala małą aktorkę grającą Marysię. Chemia pomiędzy nią a Nieradkiewicz, pojawiła się już na zdjęciach próbnych.

Trzeba umieć nawiązać kontakt z dzieckiem. Jak nie polubi aktora, to nic z tego. – tego nauczyła się Nieradkiewicz, pracując z najmłodszymi członkami obsady. Dzięki stworzeniu silnej więzi zarówno z odtwórczynią Marysi, jak i bliźniakami grającymi małego Jasia, wszelkie kluczowe dla dramaturgii sceny udały się ponad oczekiwania.

Marsz do kin!

Marta Nieradkiewicz zobaczyła "Dzikie róże" po raz pierwszy właśnie na naszym festiwalu. Do tej pory obraz krążył po mniej lub bardziej niszowych wydarzeniach filmowych, a do szerokiej dystrybucji trafi dopiero w grudniu. Aktorka radzi unikać materiałów promocyjnych, które jej zdaniem zdradzają zbyt dużo z fabuły. Bardzo jednak chwali Tofifest oraz Toruń, w którym dużo czasu spędzała na początku kariery.


Dawid Smyk

Komentarze