Ciemna strona gruzińskiej tradycji - recenzja filmu „Macierzyństwo”

Mocny początek konkursowego pasma On Air ustanowił gruziński film „Macierzyństwo” (დედე/Dede), który doskonale wpisuje się w ideę niepokorności festiwalu. Młoda kobieca bohaterka, której losy obserwujemy na przełomie kilku lat, całą swoją osobą wyraża niezgodę na otaczające ją reguły i zwyczaje, silnie zakorzenione w hermetycznej wiejskiej społeczności.

Dina (Natia Vibliani)


Akcja filmu umiejscowiona jest świeżo po wojnie domowej toczącej się o władzę, w kraju dopiero co wyzwolonym spod jarzma ZSRR. O tym konflikcie dowiadujemy się mimochodem, na początku filmu, gdy młodzi mężczyźni wracają z wojny do rodzinnej wioski. Tutaj na pierwszy plan wysuwa się walka pomiędzy jednostką – płci żeńskiej, a resztą społeczności, zorganizowanej według zasad patriarchalizmu. Niepokorna Dina (Natia Vibliani) uosabia walkę tamtejszych kobiet o wolność i możliwość samostanowienia o sobie. Zaaranżowane przez starszyznę małżeństwo młodziutkiej bohaterki z najlepszym kawalerem w wiosce Dawidem (Girshel Chelidze), prawdopodobnie doszłoby do skutku, gdyby nie pojawienie się w życiu dziewczyny przystojnego Gegi (George Babluani). Pójście za głosem serca w kulturze naznaczonej piętnem różnorodnych społecznych zakazów i nakazów, okazuje się być wyborem pociągającym za sobą tragiczne następstwa i skazującym bohaterkę na cierpienie. Dina nie składa broni. Walczy do końca, już nie tylko o osobiste szczęście i miłość do ukochanego, ale również o dobro własnego dziecka. 


Kadr z filmu „Macierzyństwo”

Nie bez przyczyny pełnometrażowy debiut fabularny reżyserki Mariam Khatchvani rozgrywa się w niewielkiej gruzińskiej wiosce Ushguli, położonej wysoko w górach. Twórczyni urodziła się i wychowała w podobnym miejscu, a historia, którą pokazuje, inspirowana jest wydarzeniami z życia jej rodziny. W „Macierzyństwie” oglądamy na wpół dokumentalny zapis obyczajów i tradycji tamtejszej społeczności. Aktorzy, którzy wzięli udział w filmie to w większości naturszczycy, prawdziwi mieszkańcy Ushguli. Sposób, w jaki Khatchvani pokazuje gruzińską kulturę przesiąkniętą patriarchalizmem, gdzie kobiety traktowane były jak przedmioty, wcale nie stanowi zgody na takie postępowanie. Przeciwnie, jest to wyraźny sprzeciw wobec kurczowego i bezrefleksyjnego trzymania się dawnych tradycji. Jeszcze na początku lat 90. mężczyźni w Gruzji mieli pełne prawo porwać dziewczynę, jeśli zdecydowali, że chcą ją poślubić. Głowa rodziny – ojciec/dziadek mógł wydać za mąż córkę/wnuczkę, aranżując małżeństwo bez jej wiedzy, czy też pozbawić kobietę praw do wychowywania własnych dzieci, jeśli te zostaną osierocone przez ojca, a ona ponownie wyjdzie za mąż (również bez swojej zgody). 

Dina (Natia Vibliani) i Gegi (George Babluani)

Reżyserka w swoim obrazie stara się dociec źródła tych bezdusznych tradycji. Czyni to za pomocą trafnego zestawia surowości ludzi, ze srogością warunków klimatycznych, które ich otaczają. Duże zbliżenia na twarze bohaterów, raz po raz przerywane są kadrami, zapierających dech w piersiach widoków skalistych pasm górskich. Wioska i jej mieszkańcy otoczeni przez góry, podczas śnieżnych zim zostają całkowicie odcięci od świata i aby przetrwać, są zdani tylko na siebie. W takim miejscu, wydawać by się mogło rajskim i pięknym, nie ma miejsca na czułość. Życie całej społeczności toczy się pod kontrolą jej męskiej części, która nie dopuszcza do głosu uczuć, bo te mogą człowieka osłabić. Wywnioskować można, że to mimowolne odcięcie od świata (poprzez uwarunkowania naturalne), sprzyjało utrzymaniu męskiej dominacji w gruzińskiej kulturze. 

Polityczne i kulturalne otwarcie się Gruzji na zewnętrzny świat, nie pozostało bez wpływu również na sportretowaną prowincjonalną społeczność. Zaczęły tam kiełkować pozytywne przemiany, a patriarchalna tradycja zdaje się powoli topnieć. Niechlubny zwyczaj aranżowania małżeństw nie odszedł jednak do końca w niepamięć, a film Mariam Khatchvani z pewnością nie pozostaje wobec niego obojętny. 

Anna Skoczek

Komentarze

Prześlij komentarz