Przedpremiera "Wołynia" Wojtka Smarzowskiego. To najlepszy film historyczny w wolnej Polsce.

spotkanie po przedpremierze filmu "Wołyń" w Bydgoszczy, fot. Dariusz Gackowski
Byliśmy na przedpremierowym pokazie filmu "Wołyń", który 7 października do kin polskich Film Wojtka Smarzowskiego jeszcze w tej chwili widziało niewielu, ale ci co widzieli, mówią że w naszym kinie nie było niczego mocniejszego od dziesiątków lat.  I my to potwierdzamy.

Można powiedzieć bez dużej przesady, że to jest najlepszy film historyczny w wolnej Polsce, po upadku komunizmu. Przekonaliśmy się o tym na przedpremierowym pokazie w bydgoskim Miejskim Centrum Kultury.

"Powiedzieć że film wbija w fotel, to mało powiedzieć"
- napisał na Twitterze jeden z krytyków, po
pokazie na festiwalu w Gdyni. Ale czy Polacy, zwłaszcza młode pokolenie wie wogóle o czym mowa?

Rzeź Polaków, Rwanda 400 km od Warszawy

"Wołyń" opowiada o jednej z największych tragedii jakie spotkały Polaków podczas II wojny światowej, o "rzezi wołyńskiej". Jak ze smutkiem mówił reżyser, mało kto w dzisiejszej Polsce wie,
co tam się właściwie stało. W latach 1943-44, ukraińscy nacjonaliści, ale też zwykli Ukraińcy, wymordowali ok. 150 tys. Polaków mieszkających na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. 
Historycy są zgodni, że nawet jak na okrucieństwa drugiej wojny, to ludobójstwo było najokrutniejszym epizodem tamtej wojny.

Polaków mordowali bowiem ich sąsiedzi z tej samej wsi. Strzał w głowę był aktem łaski. Zabijano kijami, siekierami, widłami, młotkami, przepiłowywano ludzi na pół, wycinano dzieci z brzuchów ciężarnych kobiet, wyłupywano oczy. Mordowano całe wsie, od niemowlaka po staruszków.




Smarzowski jako pierwszy w Polsce, w 73 lata po tych wydarzeniach, zabrał głos w tej sprawie. Możemy z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że wyważony i mądry głos. "Wołyń" nie jest filmem, który wskazuje winnych i namawia do nowej wojny polsko-ukraińskiej. Ale zarazem twardo stawia sprawy, nie unika prawdy: na Wołyniu dokonano ludobójstwa oraz czystki etnicznej w najokrutniejszej formie.

Czystki, która przyniosła efekty - do dziś, na terenach objętych rzezią, nie ma praktycznie Polaków. Inaczej niż np. na wileńszczyźnie.

Widły, sierpy, młotki, kije. Zabić da się wszystkim

Trzeba przygotować się na wiele strasznych scen idąc na pokaz, ale iść trzeba. Bez żadnych wątpliwości. To co dla nas jest szokiem, dla ludzi którzy przeżyli wołyńskie ludobójstwo, było delikatne. Mówili o tym z widowni starsi ludzie, którzy przeżyli tamte wydarzenia. Chwalili Wojtka Smarzowskiego, mówiąc, "ten pański film jest delikatniejszy, niż to było naprawdę". Powstaje pytanie, jeżeli "Wołyń" jest delikatny to, czy rzeczy które działo się tam naprawdę są możliwe do wyobrażenia?
Nie przesadzam. Tak pisał krytyk film.org.pl "Niewiele jest dzieł filmowych, które mógłbym komukolwiek odradzić ze względu na to, że są zbyt dobre. Tak jest jednak z obrazem Smarzowskiego. Jego interpretacja wydarzeń, które do dziś wstrząsają historykami, jest tak dosadna i sugestywna, że oglądanie Wołynia może zaszkodzić co wrażliwszym widzom". 
Krytycy już dzisiaj mówią , ze to film epokowy. Wielu ludzi kina i kultuyry dziwi się, ze na ostatnim festiwalu w Gdyni "Wołynia" zupełnie nie doceniono.
"To wielki film. Bez precedensu w polskim kinie po 1989 roku. Nie sądzi wzajemnych przewin, nie prowadzi ku żadnej politycznej tezie. Daje - jak dawni malarze - całościowy obraz świata, w którym zło, pierwotna potrzeba agresji szuka sobie ujścia. I je znajduje" - pisał krytyk i dziennikarz z "Wyborczej" Tadeusz Sobolewski.



Czy na tym filmie wypada jeść pop-corn?

Na koniec nasza mała wątpliwość. Powoli "Wołyń" trafia właśnie do multipleksów. Czy jest szansa by ludzie nie szli na seans tego filmu z pop-cornem? Czy będziemy mieli na tyle szacunku by na cmentarz nie wybierać się z nachosami i colą?

A może same multipleksy wykażą się wyczuciem i zasugerują, że to nie jest dobry film najedzeniue pop-cornu? Co o tym sądzicie? Czy wy, jeżeli już pójdziecie, to kupicie pop-corn?

Podzielcie się z nami pisząc na presss@tofifest.pl lub dyskutując na Facebooku Tofi

***
PS: poniżej galeria zdjęć z bydgoskiej przedpremiery w Miejskim Centrum Kultury. Fotografie Dariusz Gackowski

Arkadiusz Jakubik, przedpremiera "Wołynia", Fot. Dariusz Gackowski

Wojtek Smarzowski, przedpremiera "Wołynia", Fot. Dariusz Gackowski

rozmowa z ekipą, przedpremiera "Wołynia", Fot. Dariusz Gackowski

Michalina Łabacz, przedpremiera "Wołynia", Fot. Dariusz Gackowski

opowiadają ci, co przeżyli rzeź wołyńską, przedpremiera "Wołynia", Fot. Dariusz Gackowski

przedpremiera "Wołynia", Fot. Dariusz Gackowski

Michalina Łabacz, przedpremiera "Wołynia", Fot. Dariusz Gackowski

przedpremiera "Wołynia", Fot. Dariusz Gackowski


Komentarze

  1. Nigdy nie czekałem na premierę polskiego filmu, tak jak na "Wołyń". Dobrze, ze to już w tym tygodniu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Już mam bilety, bardzo długo czekałam na nowy film Wojtka Smarzowskiego!

    OdpowiedzUsuń
  3. Trochę tych filmów było, co warto zawiesić na nich oko. Aczkolwiek Wołyń faktycznie zrobił mi ogromną ochotę, jeszcze na długo przed premierą. Sama oprawa filmu, te krótkie wywiady z parami polsko-ukraińskimi. Niesamowite emocje już przy zapowiedziach. To co będzie dalej? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Idę na Wołyń w sobotę, bardzo czekam na ten film, mojej przyjaciółki babcia przeżyła to piekło. Wiele razy nam opowiadała co widziała i co przeżyła.

    OdpowiedzUsuń
  5. Smarzowski jeszcze nigdy mnie nie zawiódł, jego filmy są bardzo prawdziwe, dopracowane w najdrobniejszych szczegółach. Czuje że Wołyń będzie jego największym dziełem.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nooo zapowiada się petarda! Temat arcyciekawy! I fascynujący jest fakt, że zarówno prawica jak i lewica podchodzą do tego filmu raczej z szacunkiem ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz