"Nie ma lekko" - spotkanie z Danutą Szaflarską

- Jak sobie powiem, że nie ma lekko, to nagle robi mi się lekko – śmiała się Danuta Szaflarska. Znakomita polska aktorka, laureatka specjalnego Złotego Anioła Tofifest 2014 za Całokształt Twórczości, spotkała się z widzami festiwalu po pokazie opowiadającego o niej filmu „Inny świat” Doroty Kędzierzawskiej.

Danuta Szaflarska na spotkaniu. Fot. Tylko Toruń, Łukasz Piecyk
Wspomnianą na początku prostą mądrość zaczerpnęła od swojego przyjaciela, księdza Jerzego Popiełuszki, który wywarł ogromny wpływ na jej życie. Szaflarska postanowiła opowiedzieć nieco o tym, jak ta niezwykła znajomość odmieniła jej życie.

- Jak się zaczął stan wojenny, to oddelegowali mnie do sądu  – wspomina. - To było wtedy, kiedy prowadzono procesy strajkujących robotników. Organizowaliśmy grupy, które przychodziły na rozprawy, żeby pokazać, że wszyscy ich wspieramy. I na jednym spotkaniu dosiadł się do mnie młody ksiądz, właśnie Jurek Popiełuszko. Później, przy kawie, poprosił, żebym na mszy za ojczyznę przeczytała wiersz. Na to ja mu, że jestem niewierząca. A on: a to nie szkodzi. No i nie szkodziło – śmieje się aktorka. - Ja to wszystko mówię po to, żeby pokazać wam, jaki był Jurek. On mnie nigdy nie nawracał. Przy nim po prostu sama zaczęłam wierzyć. I mówię kiedyś: Jurek, ja chcę się wyspowiadać. Ale już ze 40 lat tego nie robiłam! To mi odpowiedział: I dobrze, hurtem zawsze łatwiej. Taki był Jurek.

Za swoje najszczęśliwsze lata Szaflarska uznaje dzieciństwo, do chwili śmierci ojca, gdy miała 9 lat. Kolejnym okresem, który miło wspomina są lata spędzone w szkole teatralnej. Później przyszły wojna, nędza i głód. A po wojnie pierwszy film. - Do teatru w Krakowie przyjechali filmowcy z Warszawy i szukali mężczyzny do filmu. Zobaczyli mnie i chcieli, żebym zagrała. To znaczy nie tego
mężczyznę. Chcieli, żebym zagrała w „Zakazanych piosenkach” - wspomina ze śmiechem. - Na spotkaniu z nimi dostałam jajecznicę ze skwarkami i było to bardzo miłe, bo właściwie nie oczekiwałam, że wezmą mnie do tego filmu. - kontynuuje.

Szaflarska ma 99 lat i jest najstarszą grającą na deskach teatru aktorką. - Nie mam chyba zbyt wielkiej konkurencji – śmieje się – Wciąż potrzebują staruszek w filmie, a jest nas coraz mniej - dopowiada. Wspaniałe poczucie  humoru i dystans do własnej osoby pozwoliły aktorce osiągnąć ogromny sukces. Współpracowała z wieloma wybitnymi reżyserami, wcieliła się w setki ról. Jednak ulubionej nie jest w stanie podać – Dobrze pamięta się tylko to, co się sknociło – konstatuje.

A jaka jest recepta na bycie dobrym aktorem? Prosta. Swoją pracę należy szanować. Każda rola wymaga ogromnej pracy, pokory. I wiele szczęścia. Bo praca aktora to w połowie szczęście i przypadek, a w połowie – umiejętności.

- Nie można „grać”, bo wtedy jest się złym aktorem, tą postacią po prostu trzeba być. - stwierdza. - Ja zawsze lubiłam postaci zupełnie inne ode mnie. Pamiętam, jak cieszyłam się z roli wiedźmy. To dopiero coś! Bo grać takiego amanta, czy amantkę to przecież nic ciekawego – śmieje się.

Nie mogło obyć się bez pytania o sekret długowieczności. Aktorka z uśmiechem tłumaczyła, że liczy się charakter, usposobienie. Trzeba się cieszyć ze wszystkiego i po prostu lubić żyć. - Jak się widzi coś pięknego, to się trzeba cieszyć. Jak się zje dobre ciastko, to też się trzeba cieszyć - śmieje się Szaflarska.

Sam pomysł filmu „Inny świat”, który można było obejrzeć przed spotkaniem z Szaflarską,wziął się z rozmów z Dorotą Kędzierzawską, która stwierdziła, że przyda się dokument, który pozwoli na utrwalenie niezwykłej historii tej niezwykłej kobiety. I tak powstał ten obraz, który obejrzeliśmy na Tofifest: 3 dni rozmów, wspomnień, opowieści. 97 lat życia w 97 minutach.

Kasia Łomotowska

Komentarze